sobota, 20 lutego 2016

Najtrudniejsza praca, to praca nad sobą

Osho mówi, że bieganie jest świetną formą medytacji. W zupełności się z tym zgadzam. Biegnę 30 min., 45, godzinę i myślę. Jestem tylko ja i moje myśli. I wtedy nie myśli się o tym, jak jest źle i jak to nasze życie jest bez sensu. Poza tym, że musisz cały czas skupiać uwagę na równomiernym oddechu i na tym, że wcale nie dałeś już z siebie wszystkiego, do twojej głowy przychodzą tylko pozytywne myśli.


Dlaczego o tym piszę? Ponieważ wróciłam do biegania. I do pozytywnego myślenia. A tego najbardziej mi brakowało w ciągu jesieni, a potem zimy.
A o czym myślałam biegając ostatnio? Właśnie o pracy nad sobą. Ten temat już się za mną ciągnął od jakiegoś czasu. Jakiś czas temu moja nauczycielka zadała mi pytanie, czy pracuję codziennie nad sobą. Odpowiedziałam, że tak, oczywiście, a ona zapytała, co robię w tym kierunku.
No właśnie, co robię? Czy staram się z dnia na dzień żyć coraz lepiej? Panować nad emocjami? Nie. Nawet biegać przestałam. 


Ale przecież kiedyś właśnie taka byłam. Z dnia na dzień chciałam być coraz lepsza i rzeczywiście pracowałam nad sobą. Ale wraz z pogorszeniem pogody pozostawiłam wszystko i odcięłam się od tego, na co już zapracowałam. Wpadłam w dół i dość długo nie mogłam z niego wyjść. 
Ale jak to mówią, nie ma górek, bez dołków. 
Podczas ostatniego biegania dotarło do mnie właśnie to, co napisałam tutaj. Że się zapuściłam i zapomniałam o prawdziwej mnie. 
Ale to nie był okres kompletnego zaćmienia. Bo myślałam dużo, tylko zazwyczaj mnie to męczyło. Docierało do mnie wiele rzeczy, ale nie wiedziałam, jak je zmienić. Bo zapomniałam, jak się pracuje nad sobą. 


Dzisiaj znajomy zapytał moją siostrę, jak to jest, że ona zawsze jest taka uśmiechnięta. A ona odpowiedziała: "Codziennie rano wstaję i mówię:'Jest! Żyję!' A potem po prostu cały dzień się uśmiecham" 
Bardzo ważne jest nastawienie. Jeśli nie najważniejsze. Jeśli nastawienie będzie pozytywne, co nie będzie? Jeśli my sami będziemy po swojej stronie, co nie będzie. 
Słyszałam kiedyś taką anegdotkę. 
Siedzi w autobusie dwóch mężczyzn i jeden myśli sobie: "Ech, znowu musiałem wstać tak wcześnie, muszę iść do tej beznadziejnej pracy. Pewnie znów pokłócę się z kolegą, a szef na pewno będzie po jego stronie. A potem wrócę do domu i żona zapewne zrobi mi niedobry obiad i znów będę wściekły". Drugi pomyślał "Znów wstałem prawą nogą, pogoda jest taka piękna. Może dostanę dzisiaj podwyżkę." 
Nad nimi siedziały ich anioły stróże i anioł pierwszego powiedział "I jak ja mam sprawić, żeby jemu się powodziło, jeśli życzy sobie samych takich okropnych rzeczy"



Ludzie zapominają, albo w ogóle nie wiedzą, że aby było dobrze, muszą w to uwierzyć. A potem zacząć działać. Dzisiejszy świat narzuca nam złe wartości, ale przecież mamy swoje mózgi i jeśli nie będziemy chcieli, nie musimy się do nich stosować...


1 komentarz:

  1. Szczerze mówiąc praca nad sobą jest najcięższa. Trzeba mieć na prawdę silną wole, żeby chociaż codziennie biegać, wyjść z nałogu czy wstać rano z uśmiechem na twarzy... Miło się czytało. Pozdrawiam TCK
    http://mojewlasne5minut.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

bardzo dziękuję za wszystkie komentarzem oraz za każde wyświetlenie. Jeśli już tu jesteś, to wiedz, że naprawdę wiele to dla mnie znaczy